Jak to jest? Niby każdy pisać umie. Przecież codziennie piszemy maile i smsy. Kiedy chcemy kogoś na coś namówić (kogo i na co, to już zależy od relacji) opowiemy o tym niczym menadżer zespołu sprzedażowego . A jak mamy opisać produkt na aledrogo albo, co gorsza, do własnego sklepu internetowego, to okazuje się, że nie umiemy sklecić poprawnie kilku zdań.
Próbujemy tak swoimi słowami, ale ostatecznie wychodzi… wiadomo co i skąd wychodzi ;) Powód jest błahy. Ale żeby wiedzieć jak rozwiązać problem, najpierw trzeba wiedzieć, jaki to jest problem.
Jak nie pisać opisów
Najprościej tłumaczy się rzeczy na podstawie przykładów. Wynika to z tego, że człowiekowi łatwiej jest zrozumieć coś, z czym może się utożsamić. Na potrzeby tej opowieści powołam do życia postać lubianego w swoich kręgach Pana Mirka. Być może nie każdy zrozumie, w jakim położeniu się on znalazł (i dlaczego przestał handlować samochodami?), ale obiecuję, że historia nie będzie bardzo skomplikowana.
Wyzwanie handlarza
Pana Mirka poznajemy w momencie, kiedy decyzja o sprzedaży w internecie rzeczy zza wschodniej granicy już zapadła. Instynkt handlarza wyczuł, że dropshipping opłaca się teraz bardziej niż opychanie passatów. Paliwo coraz droższe, a na tanie gadżety zawsze znajdzie się jakiś chętny. Wszystkie formalności załatwione, pozostaje tylko zamieścić ogłoszenia w Internecie i patrzeć, jak majątek rośnie w oczach. Zaczynamy!
*dodaj zdjęcia przedmiotu*
JEST
*tytuł*
Pierwsza kłoda pod nogi. Ale Pan Mirek nie jest taki, nie jeden biznes już w życiu prowadził, a handel to jego drugie imię. Zatem myśli. Wymyślił!
TORBA PODRÓŻNA I NA SIŁOWNIE RÓŻNE KOLORY DUŻA
Brawo Mirku! Sama esencja. Tak trzymaj!
*opis produktu*
Pana Mirka ogarnęła niepewność.
Wdech, wydech, chwila zastanowienia.
Pomysł!
Trzeba zobaczyć, co tam ma naskrobane konkurencja. Przewija ogłoszenia, a jego oczy atakują tłuste napisy i agresywny marketing. Brakuje tylko, żeby ktoś włączył niskie ceny. Pan Mirek wyciąga wniosek: tak to się robi w Internetach! Zamieszcza następujący opis:
HIT INTERNETU!!! Torba podróżna idealna do podrózy można też ją zabrać na siłownię albo do pociągu. Duża kieszeń i dwie małe po bokach wymiary 50l pasek długi na ramie. Można nosić w reku. Różne Kolory SUPER OKAZJA!!! Idealna dla mlodzieży dorosłych dzieci. niebieska rozowa zielona pomarańczowa. JEDYNA TAKA NA RYNKU!!! KUP JUZ DZISIAJ!!!
W tym momencie Pan Mirek ociera czoło, które aż paruje od dumy, jaka go rozpiera. Co prawda nie zwrócił uwagi na jakąś tam ortografię czy inną interpunkcję, bo po prostu nie wiedział, że musi. Nie ma się co czepiać, jak się sprzedawało niemieckie auta, to nikt o przecinki nie pytał. Ważne, że wszystko opisał, no i dodał, że hit i żeby kupować.
OPUBLIKUJ
Poszło. Ogłoszenie dodane. Pan Mirek zdejmuje kaszkiet i czeka na walących drzwiami i oknami klientów.
Konsekwencje samodzielności
Kilka miesięcy później, Pan Mirek przyznaje się do porażki. Oczywiście najpierw przeszedł przez wszystkie etapy rozstania ze swoim biznesem:
Wyparcie
— nieee, mi dobrze idzie w tych internetach, tylko jeszcze klienta nie ma, bo klient w internecie to jest wiesz, trzeba jak rybę, wyczekać
Gniew
— trzeba było, k^*$&, sprzedawać passaty, a nie w jakieś pierdolety chińskie, wyłonczaj mnie ten złom!
Negocjacje
— może ja cenę obniżę, już trudno, aby coś sprzedać, matko bosko, co tu robić?
Depresja
— na co mnie ta bieda była! To wszystko, te umowy, sąsiad wyśmiewa, matka się we grobie przewraca, tera to już do piachu tylko, panie taka bieda, za co?!
Ehh, świat wirtualny nie dla każdego jest łaskawy.
Na szczęście przyszła pora na etap akceptacji. Panie Mirku! Ten związek jeszcze da się uratować! Poszukajmy jakiegoś czarodzieja.
Copywriter poszukiwany
(Pominiemy ten etap, kiedy Pan Mirek poszukuje bohatera, który wyciągnie go z tej opresji). Jesteśmy tutaj: Pan Mirek znalazł kogoś, kto napisze dla niego „opisy produktów, które sprzedają”, otarł fakturą potajemnie uronioną łzę, czeka.
W przeciągu kilku dni otrzymał tekst:
„Oferujemy Państwu uniwersalną torbę podręczną ułatwiającą podróże małe i duże.
Nasza torba ma pojemność aż 50L, dzięki czemu pomieści wszystko, co najważniejsze w podróży, od laptopa po zapasowy sweter. Wymiary 53 x 26 x 25 cm pozwalają zabrać ją ze sobą do samolotu jako bagaż podręczny.
Będzie idealna również na siłownię, z powodzeniem zmieszczą się w niej buty sportowe, ręcznik, ubrania na zmianę, butelkę wody, kosmetyczkę i wszystko to, czego potrzebujesz, aby czuć się pewnie.
Twoje rzeczy będą bezpieczne, nawet podczas deszczu. Torba wykonana jest z materiału wodoodpornego, a zamki zostały specjalnie zabezpieczone przed przeciekaniem.
Usztywnione dno oraz plastikowe nóżki chronią torbę przed zniszczeniami.
Długi regulowany pasek oraz standardowe uchwyty dają swobodę użytkowania w każdej sytuacji.
Do dyspozycji jest jedna główna komora, którą można podzielić na dwie części za pomocą wyjmowanej wkładki. Dodatkowo na zewnątrz posiada dwie małe kieszenie zapinane na zamek oraz dwie, niezapinane, w środku- idealne na telefon, portfel, klucze i inne niezbędne drobiazgi.
Torba podróżna występuje w 4 intensywnych kolorach. Na pewno nie zostawisz jej w pociągu, takiej torby nie sposób przeoczyć!
*soczysta pomarańcza – dodaje energii i nastraja pozytywnie do działania
*głęboki błękit – dla miłośników klasycznego stylu
*intensywna zieleń – dla kochających naturę
*słodki róż – dziewczęcy i bardzo wyróżniający się z otoczenia
Uniwersalna torba podróżna, to must have. Wypróbuj ją raz, a nigdy więcej nie wyjdziesz bez niej z domu!”
Pan Mirek przez chwilę próbował zrozumieć, jakim cudem ktoś napisał tyle zdań o jednej torbie. Jednak uznał, że nie to go interesuje. Kiedy w skrzynce odbiorczej zaczęły pojawiać się zapytania o torbę, zrozumiał, że wydane pieniądze były inwestycją. Od razu zlecił przygotowanie opisów do pozostałych produktów. A sąsiadowi powiedział, że owszem, zatrudnił takiego jednego z agencji, co to mu pisze za niego, bo go stać. Niech zazdraszcza.
Możemy już pożegnać Pana Mirka. Odrobił swoją lekcję. Teraz zastanówmy się, dlaczego stało się tak, jak się stało.
Trudne sprawy niewprawnych pisarzy
Z grubsza chodzi o to, że istnieje podział na język pisany i mówiony. Zwróć kiedyś uwagę na to, jak wyglądają dialogi w książkach, a jak przebiega rozmowa twarzą w twarz? W prawdziwym życiu zdania często są urywane, występuje gestykulacja, stękanie, potoczne wyrażenia, błędy, neologizmy i różne tentegesy. Osoby wchodzą sobie w słowo, kończą za siebie myśli, mówią różnym tonem – ogólnie sytuacja jest dynamiczna i nie wszystko trzeba powiedzieć, żeby się zrozumieć.
Każdy zna „Trudne Sprawy”
(Tak, ja mam odwagę się do tego przyznać – trudne sprawy to moje guilty pleasure)
Jak wyglądają dialogi w tego typu paradokumentach? Każda wypowiedź jest równa, ma początek i koniec. Zdania wypowiadane są jednym rytmem. Rozmówcy czekają aż druga osoba zakończy recytować swoją schludną kwestię, i dopiero wtedy rozpoczynają swoją. Bez zająknięcia, bez chwili na przełknięcie śliny, bez yyy i eee, bez naturalnych reakcji. (jeśli się dobrze przyjrzycie, to również bez odruchowej mimiki). Nawet jeśli jest to scena kłótni. Wynika to z tego, że amatorscy aktorzy mechanicznie czytają przygotowane dla ich postaci dialogi. A scenariusz jest tworzony przy użyciu zasad języka pisanego (bo jest NAPISANY, a nie wypowiedziany otworem paszczowo-gębowym). Aktor zawodowy taką zależność rozumie i potrafi zagrać tak, żeby wyszło naturalnie.
Tak samo jest w drugą stronę. Jeśli ktoś próbuje pisać coś w taki sposób, jak chciałby to powiedzieć, najprawdopodobniej wyjdzie z tego niezły bełkot. Przeważnie tak wyglądają smsy. Piszemy na ekranie telefonu zdania dokładnie tak, jak słyszymy je w myślach, nawet bez interpunkcji. A jeśli do tego piszący nie zna zasad internetowego savoir-vivre’u, czyli m.in. PRZESADNIE UŻYWA WIELKICH LITER i atakuje odbiorcę oklepanymi tekstami w stylu HIT OKAZJA KUP TERAZ TYLKO DZISIAJ, to najpewniej zrazi do siebie czytelnika już na samym początku.
Ze skrajności w skrajność
Niektórzy próbują wybrnąć z tego, przeginając w drugą stronę. Robienie z opisu produktu drugiego „Nad Niemnem”, zmęczy wszystkich – piszącego i czytającego. Poza tym opis produktowy czy też opis kategorii to nie jest miejsce na przemyślenia i metafory. Od wylewania z siebie takich treści są prywatne blogi i zbyt uprzejmi przyjaciele. I tu znowuż łatwo przesadzić. Bo jeśli okroimy opis do samego mięsa, przestanie on być efektywny (i efektowny 😉). Ludźmi kierują emocje, ale świat kręci się tak szybko, że nie ma na nie zbyt wiele czasu. Klienta trzeba capnąć i zatrzymać w mniej niż 8 sekund*
*do 15, zależy na których badaniach się oprzemy. Naukowcy nie mają tendencji do zgodności.
Czacha dymi
Chyba już wystarczy. Jeśli przebrnąłeś ze mną przez przydługawą historię Pana Mirka i Trudne sprawy, to pewnie rozumiesz, co chciałam przekazać. To, że ktoś nie potrafi napisać tekstu, który będzie chwytał za serce już po pierwszym zdaniu, to nic takiego. Jeśli obudzony w nocy, nie potrafisz wyrecytować wszystkich zasad interpunkcji, to też świat się nie zawali. Najwyżej ktoś nie zrozumie czyja stara piła i kto leży w piwnicy. Inaczej jest, gdy mówisz włanczać, zamiast włączać. Wtedy za każdym razem ginie jedna panda*
Rzecz w tym, że nie każdy musi być dobry we wszystkim. Ważne, żeby nie brać się za coś, czego się nie rozumie, tylko zlecić to zadanie profesjonaliście.
*Według totalnie prawdziwych badań Amerykańskich Naukowców.
*Pandy są super, ogarnij się.
Jeśli liczyłeś na poważny artykuł o różnicach językowych (albo szukałeś poradnika „jak samodzielnie napisać opis produktowy”) i czujesz się rozczarowany – wybacz. Muszę odesłać Cię do źródeł naukowych lub specjalistów, biorących sprawy na serio. Ja staram się opisywać problemy, jakie może rozwiązać dobry copywriter, w sposób łopatologiczny i z przymrużeniem oka. Tak, aby nikt nie czuł się skrępowany wiedzą ;)
A morał z tej historii płynie taki, że śpiewać każdy może, ale pisać nie każdy powinien ;)
Miłego życia!
Pandy! 🐼🖤